Czas Wieśniaka
Kalendarz pod lupą, czyli planowanie czasu

Może to zabrzmi głupio, ale na początku była Curie-Skłodowska. Nie chaos, nie wybuch, lecz właśnie ona. Maria Curie-Skłodowska. Ta sama, której dom stał się w ostatnim czasie w naszym kraju jedną z najważniejszych wiadomości dnia. Jedyna Polka bez polskiego paszportu, która otrzymała dwukrotnie Nagrodę Nobla. Jeden z odkrytych przez nią pierwiastków otrzymał nazwę polon, co związane było z ojczyzną, którą opuściła. I w zasadzie tyle o Curie-Skłodowskiej wie każdy jej rodak. Mnie przydarzyła się jeszcze jakaś notka biograficzna o jej dniu pracy. Nie chciałem zostać noblistą, ale chciałem, żeby moje dni przebiegały wg określonego schematu. Tak rozpoczęła się moja przygoda z planowaniem czasu.

Nie pamiętam szczegółów, ale nasza noblistka podzieliła dzień na tematy w określonych ramach czasowych. Byłem zafascynowany tym rozwiązaniem. Zrobiłem dokładnie tak samo. Na kartkach papieru (wtedy nie było komputerów, a nawet gdyby były, to trzeba by było uważać, aby nie nadepnął na niego jakiś dinozaur) rozpisałem dokładnie każdy dzień. Uwzględniłem godziny lekcji, wyjścia na dwór i godziny nauki. Wszystko zostało ładnie zszyte, z wykonaną dziurką na sznurek do zawieszenia w widocznym miejscu. Byłem z siebie dumny. Wiedziałem, że planowanie czasu, chociaż nie wiedziałem wówczas, że tak to się nazywa, mam we krwi. Nagroda Nobla, chociaż jak pisałem powyżej nie byłem nią zainteresowany, była w zasięgu ręki. A jeżeli nie Nobel, to ponowne odkrycie polonu i radu na pewno.
Dzisiaj kiedy o tym myślę, to na mojej twarzy pojawia się uśmiech. Gdybym wówczas wiedział, że planowanie czasu będzie w przyszłości dla ludzi wielkim problemem, to rozwinąłbym swoją metodę. Stałbym się pewnie polskim Davidem Allenem. Byłbym bogaty, sławny, a przede wszystkim pomagałbym ludziom w kwestiach produktywności. Gdybym tylko wiedział. Ale niestety nie wiedziałem. Moja metoda nie wypaliła, a wraz z upływem czasu odeszła w zapomnienie. Wprawdzie do czasu, ale było już za późno, aby stał się twórcą czegoś nowego.

Planowanie czasu – stracona szansa

Nie zrobiłem pierwszego, drugiego, a trzeciego kroku na pewno. Dołączyłem do moich kolegów stojących pod sklepem i pijących tanie wino. Oni też byli odkrywcami i wynalazcami. Wśród nich jeden, który, gdy popsuł mu się w trasie maluch, rozmyślał czy nie można by było wstawić większego akumulatora, aby dojechać do najbliższego mechanika. Wiele lat później wpadł na to samo Elon Musk. Nie da się ukryć, że źródeł samochodów Tesla należy szukać pod naszym wiejskim sklepem. Drugi, nie mogąc trafić do domu po jakiejś suto zakrapianej imprezie, zastanawiał się, czy “coś” z nieba nie mogłoby mu wskazywać drogi do miejsca zamieszkania. Gdyby z niej zboczył, to słyszałby głos, że musi skręcić w lewo lub w prawo, A to przecież nic innego jak podwaliny pod system GPS i automapy. I wielu, wielu innych. Wybitni ekonomiści rozwiązujący największe bolączki finansowe kraju, ekolodzy wiedzący, że “zielonym do góry”, managerowie rozwijający największe na świecie firmy itp. itd. Wśród nich ja, ze swoim, jakże skromnym, pomysłem na planowanie czasu.

Dlaczego mój pomysł nie wypalił? O tym napiszę w kolejnym odcinku…

O mnie


Jestem z Wiochy. Kosztuję sól ziemi i walczę z demonami. Rozejrzyj się wokół moimi oczami...

Wieści z Wiochy

Chcę dołączyć

do społeczności Wieśniaków

i otrzymywać

Wieści z Wiochy,

dlatego naciskam ten


przycisk

Nowości w fotkach

Co zabrać ze sobą do szpitala?
1 września – bardzo ważna data
Spider-Man i Potwory z Wiochy
Praca zdalna nie jest dla wszystkich, ale warto jej spróbować
Monopoly Kraina lodu II – klasyczna gra w filmowej odsłonie
Kolonoskopia – badanie dla prawdziwych twardzieli…
Artykuł sam się nie napisze…
Przegrałem bitwę o odchudzanie, ale nie wojnę!
Święty Mikołaj musi mieć stresa