Tak się ostatnio złożyło, że z MLP uczestniczyliśmy w kilku wiejskich imprezach. W ich trakcie spotykaliśmy wielu znajomych (tak, tak – mamy takich). Początek rozmów wyglądał mniej więcej tak:
– Cześć Wieśniak. Ja cię kręcę, ale schudłeś! Chyba z 10 kg.
– Nie, 10 nie, ale waga wskazuje 6 kg mniej.
– O! Cześć LPW, dobrze wyglądasz.
To ogromnie wkurzało MLP. Widać było, że bardzo ją to dręczy. Aż pewnego dnia, będąc w domu, stwierdziła:
– Od dzisiaj jem to, co ty. Ja też muszę schudnąć!
Na chipsach i piwie, to Ty długo nie pociągniesz – pomyślałem. Jednak głośno powiedziałem:
– Nie masz się czym denerwować. Od pewnego czasu dochodzę do wniosku, że do naszego związku jest przypisana liczba 200.
– Jakie 200 – w głosie MLP wyczułem zdziwienie, a zarazem zaciekawienie.
– Liczba 200, to constans. Jeżeli ważę 102 kg, to ty musisz ważyć 98. A kiedy ja schudłem o 6 kg, to ty musisz ważyć…
Nie zdążyłem dokończyć, bo musiałem salwować się ucieczką. Tak jak moi przodkowie na hasło: W pole! W las!, uciekali przed żandarmami, branką i bóg wie kim jeszcze… Teraz czeka mnie życie partyzanta – ukrywanie się przed ludźmi, jedzenie korzonków i spanie po rowach.
A zima nadchodzi…