Wiecie, że na wsi mamy samochody? Nie takie super-hiper, ale też jeżdżące. Jakieś Syrenki, Warszawy, a i czarna Wołga pewnie by się znalazła. Używamy też komórek. Rzadko, bo rzadko – w końcu na wsi zasięg jest ograniczony. Ale jak czegoś potrzebujemy, to jakieś dwa kilometry od Wiochy jest spora górka – tam mamy pole. Jednak ustawa Prawo o ruchu drogowym wymusiła na mieszkańcach wsi stosowanie czegoś, co nosi nazwę: zestaw głośnomówiący.
Aby sprostać przepisom pojechałem do miasta w poszukiwaniu sklepu z częściami samochodowymi lub elektroniką. Najpierw wytłumaczyłem sprzedawcy o co mi chodzi. Okazało się, że bardziej szukałem transmitera FM, a nie typowego zestawu głośnomówiącego. Później powiedziałem do jakiego auta.
– Sam pan jeździ?
– Najczęściej z żoną i dziećmi. Czasem jeszcze z teściową.
– I co? Mało panu?
Zadumałem się…