Wcześniej podałem pięć powodów. Ważnych. Z cala pewnością. Przynajmniej dla mnie. Wystarczy tylko jeden z nich, aby w przyszłości dotrzeć do celu… Ale… Jak to zrobić?
Nie chcę robić rewolucji, raczej dążę do ewolucji. Nie chcę też korzystać z wyspecjalizowanych firm, których reklama o skutecznym odchudzaniu bije po oczach w każdym większym mieście. Dlaczego? Bo jak powiedział mój lekarz, nikt mi nie pomagał, aby tak bardzo przytyć.
Napoje
Woda. To podstawa. Przy mojej obecnej wadze powinnam pić około 2,5 litra dziennie. Trzeba ją pić w miarę regularnie. Warto więc wspomóc się wszelkiej maści „przypominaczami” lub… zwykłym budzikiem w komórce.
Soki z kartonów i napoje gazowane. Wypowiadam im zdecydowaną wojnę. Zamiast nich – woda i przygotowywane własnoręcznie napoje. Zastanawiam się nad smoothie zamiast śniadania. Muszą w nich jednak królować warzywa i to przede wszystkim te zielone.
Ograniczenie kawy. Odkąd pamiętam toczy się spór o to, czy zdrowsza jest herbata, czy kawa. Raz naukowcy stwierdzają, że jeden napój, raz że drugi. Nie chcę uczestniczyć w tym sporze. Ja po prostu lubię kawę. Kawa przyspiesza spalanie kalorii, ale tylko do pewnego momentu. Kolejne filiżanki już tak nie działają, a nawet, jak podają „internety”, może działać dokładnie odwrotnie. Nie zamierzam tego weryfikować, ale uważam, że w moim przypadku trzy filiżanki espresso w ciągu dnia w zupełności wystarczą, aby zaspokoić kubki smakowe. A przy okazji pobudzić organizm do działania.
Warto też wspomnieć o herbacie. Do śniadania na pewno. Może być zamiast kawy. Najlepiej zielona, biała lub czerwona. Nigdy zamiast wody.
Tyle w temacie picia.
Oprócz napojów
Jedzenie. Tutaj dwa cele: lekkie ograniczenie ilości oraz zaplanowanie menu na tydzień w taki sposób, aby żaden posiłek w ciągu siedmiu dni się nie powtórzył (z wyjątkiem smoothie). To spore wyzwanie. Szczególnie wtedy, gdy dołożymy zwiększenie spożycia warzyw i powrót do wiejskiej kuchni przodków.
Ruch. W odchudzaniu chodzi ogólnie o to, aby więcej kalorii spalać niż przyjmować. Nawet jakakolwiek aktywność fizyczna temu sprzyja. Ze względu na początkową masę nie wchodzi bieganie, ale chodzenie z kijkami już tak. Do tego rower i raz w tygodniu basen. Szkoda tylko, ze ruszać trzeba się codziennie 😉 Gry zręcznościowe nie wchodzą w rachubę.
Poprzedni punkt wiąże się z jeszcze jednym – ograniczeniem czasu spędzonym przy komputerze. Jak ja to przeżyję?! Jak to zrobić bezboleśnie?
Co chcę dzięki temu osiągnąć?
Planowanym efektem powyższych działań ma być obniżenie wagi o 2 kilogramy średnio w miesiącu. Przynajmniej na samym początku.